TO CIĄG DALSZY PIERWSZEGO BLOGA - MOJEJ DROGI DO MACIERZYŃSTWA

(O ZAGROŻONEJ CIĄŻY, PORONIENIACH, STRACIE DZIECKA, WCZEŚNIACTWIE, CIERPIENIU I NADZIEI)

CO DALEJ?? CZY MOGĘ LICZYĆ NA JESZCZE JEDEN CUD??

środa, 13 maja 2015

wyprawka

Tym razem miałam właściwie wszystko - nie tylko po Karolinie. Właściwie to po niej miałam niewiele, łóżeczko i trochę ciuszków (wózek i fotelik sprzedaliśmy). Większość dostałam po dzieciach w rodzinie, zwłaszcza po Zuzce - rówieśniczce Karolki. Tym razem byłam w ciąży sama, nikt w rodzinie się nie skusił;) Dopiero teraz, w lipcu narodzi się kuzynek (lub kuzynka), z którym pewnie Maja będzie się kiedyś bawić. Zatem wyprawka się tylko przetransportowała od siostry na wieś, oczywiście za pośrednictwem małżonka. Trochę ciuszków, tych najmniejszych, zostawiliśmy ze sobą u rodziców, żeby je przygotować.
Zaczęłam się zastanawiać co muszę mieć, żebym czuła się bezpieczna i przygotowana.
Co więc kupiłam?
Po pierwsze - części do laktatora. Mam swój wysłużony, z końcówką elektryczną lub ręczną, do którego można dokupić części, które się najbardziej zużywają. To była najważniejsza rzecz, bo przygotowywała psychicznie do odciągania pokarmu w razie jakichkolwiek trudności, ale i tak miałam cichą nadzieję, że może nie będę jej potrzebować.. ? Potem: pieluszki tetrowe, kilka flanelowych, jednorazówki, chusteczki, i kosmetyki, a właściwie jeden, płyn do kąpieli (używaliśmy oilatum). To chyba wszystko, co kupiłam w tamtym czasie. Widok i zapach tych przedmiotów kompletnie mnie rozczulił, ożywił prawie namacalnie tamte chwile. Te cudowne, słodkie chwile, dla nas takie pierwsze, takie wyczekane, pachnące maleńką, niemowlęcą Karolką.. ach co do był za cudny czas.. dotyk CUDU..
A teraźniejsza Karolka też dostała wyprawkę, a właściwie zestaw szkoleniowy. Mój małżonek wybrał dla niej lalę - bobasa, z akcesoriami. Tak się uparł na tę, konkretną, że jeździł po nią ze dwa razy (za pierwszym było jakieś zamieszanie z kodami? już nie pamiętam, ale nie miała ceny). To było coś. Karolka bardzo się przejęła tematem - szkolenie uznałam za rozpoczęte i udane. Na lali tłumaczyłam różne czynności związane z opieką nad dzidziusiem i już wtedy zaczęłam.
 Po drugiej stronie barykady, ta druga ja: miewałam nocne koszmary, często nie mogłam spać, najmniejsze dziwne symptomy sprawiały, że trudno mi było się uspokoić, wyolbrzymiałam ich nasilenie i zagrożenie.
I jeszcze jeden, zadziwiająco nowy stan ducha, który pojawił się we mnie: zmęczenie. To pytanie: ile jeszcze?, narzekanie, że już trochę mam dość.. jak większość z nas pod koniec ciąży. Nowością było dla mnie takie zmęczenie spowodowane czasem trwania ciąży, a nie zagrożeniem. I to zmęczenie sprawiało mi przyjemność -  co za paradoks - dlatego, że czyniło mnie normalną, tą jedną z wielu.
Czy ta ciąża się kiedyś skończy?Jak się skończy? Matko Boża moja z Dzieciątkiem... ile mam jeszcze wytrzymać? Co mnie czeka? Co to będzie, co to będzie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz