TO CIĄG DALSZY PIERWSZEGO BLOGA - MOJEJ DROGI DO MACIERZYŃSTWA

(O ZAGROŻONEJ CIĄŻY, PORONIENIACH, STRACIE DZIECKA, WCZEŚNIACTWIE, CIERPIENIU I NADZIEI)

CO DALEJ?? CZY MOGĘ LICZYĆ NA JESZCZE JEDEN CUD??

poniedziałek, 18 maja 2015

czwarta nad ranem

Nie wiedziałam co myśleć. Czy to moje zwykłe koszmary, które już nie raz powodowały, że bolał mnie brzuch? Czy powinnam reagować? Przewracałam się z boku na bok, nie mogłam zasnąć. Czułam, że dosięgam takiego napięcia nerwowego, z którego łatwo się nie uwolnię, mimo, że stosowałam wszystkie moje metody uspokajające. Gdy tabletki rozkurczowe nie pomogły, a w moim bólu odkryłam jakieś cykliczne napięcie, obudziłam męża. Zwlekałam, bo zarówno on jak i Karolka dogorywali jeszcze po ostatniej chorobie. On miał znowu anginę, ona kaszel. Była pewnie jakaś czwarta nad ranem. Nie uwierzycie, ale nie miałam spakowanej torby do szpitala. Już jakiś tydzień wstecz to chodziło za mną, przygotowałam sobie parę rzeczy, ale ostatecznie pakowałam się wtedy, w nerwach, o czwartej nad ranem. Nie wzięłam więc zbyt dużo rzeczy. Wjeżdżając na przyszpitalną ulicę wiedziałam już, że to skurcze. Zmierzone z zegarkiem, co 5 minut. Poczułam przyjemne przedporodowe podekscytowanie - uczucie jakiego wcześniej nie znałam.
To był pierwszy dzień trzydziestego szóstego tygodnia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz