TO CIĄG DALSZY PIERWSZEGO BLOGA - MOJEJ DROGI DO MACIERZYŃSTWA

(O ZAGROŻONEJ CIĄŻY, PORONIENIACH, STRACIE DZIECKA, WCZEŚNIACTWIE, CIERPIENIU I NADZIEI)

CO DALEJ?? CZY MOGĘ LICZYĆ NA JESZCZE JEDEN CUD??

wtorek, 2 grudnia 2014

masz Dzidziusia?

Od samego początku mówiliśmy wszystko Karolce. Postanowiliśmy być zupełnie naturalni. Nie robiliśmy tajemnicy z tego, że jestem w ciąży, nie ściszaliśmy głosu ani nie egzaltowali zbytecznie (nie było wielkiego "wow" tylko zwyczajnie mówiliśmy o tym). Gdyby była starsza to z pewnością byłoby mi trudniej, nie mówiłabym jej o tym dopóki nie byłoby widać(?) Sama nie wiem. Pamiętam, że ona przyjmowała wtedy wszystko takim jakim jest i nie musiałabym jej też za wiele tłumaczyć, gdyby... gdyby coś poszło nie tak..

Wracamy do domu z podwórka i mówię do Karolki: idziemy już do domku, bo mama ma w brzuszku Dzidziusia i musi odpocząć. 
K: Masz?? Masz w brzuszku Dzidziusia? 
Ja: Mam. 
K: Masz? 
Ja: Mam. 
K: W brzuszku?? 
J:tak 
K: A mogę pogłaskać? :):):)

Przyjęłam taką strategię, że robię minimum tego co muszę na co dzień, i dużo odpoczywam, poleguję.  Na ile mi się to udawało? No cóż, starałam się, ale byłam przecież sama z dzieckiem w domu. Musiałam ugotować, coś sprzątnąć, podać jej jedzenie. Na dodatek Karolka zaczęła znowu się posikiwać. Odpieluchowaliśmy ją w wakacje i miała taki okres, że w ogóle nie było problemu, pięknie wołała, że chce siku. Jednak po jakimś czasie trudność jej sprawiało zawołanie na czas - była tak zajęta zabawą, że mówiła o sikaniu, gdy już była mokra. Musiałam ją przebierać kilka razy dziennie a przy tym wymyślałam przeróżne sposoby na to, by od nowa załapała (np. naklejanie naklejki za każde "złapane" siusiu ). Bardzo nie chciałam znowu ubierać jej pieluchy.

Jeszcze jedna mała-wielka zmiana. Z chwilą gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, musiałam przestać ją brać na ręce.  Wymyślałam różne sposoby na to, żeby sobie poradzić, ale generalnie musiałam po prostu wykazać się większą cierpliwością, gdy ona sama wspinała się do fotelika samochodowego, lub wychodziła po krześle na krzesełko do jedzenia. Jednak - najważniejsze - nie mogłam jej też spontanicznie wziąć na ręce gdy płakała, gdy się budziła nie w humorze, gdy po prostu chciałam ją przytulić w ramionach. Oczywiście robiłam to wszystko na siedząco, ale i tak brakowało mi tego. Jej na pewno też, ale zadziwiająco szybko się dostosowała. Czasem nam się wydaje, że coś tak trudno zmienić, tymczasem te bariery są w nas a nie w dzieciach. 



3 komentarze:

  1. Czytałam Twój poprzedni blog i przy bardzo wielu wpisach płakałam... Cieszę się, że mogę znowu poczytać co u Ciebie/u Was :) Dobrze znam ten lęk przed braniem na ręce - mam córeczkę urodzoną w 35 tygodniu ciąży a więc na granicy wcześniactwa ale na początku też miałam wiele lęków i problemy z karmieniem. Drugą ciążę poroniłam w 7 tygodni ciąży - dokładnie 4 lata temu... Obwiniałam się bardzo - mogłam bardziej uważać, mniej szaleć z moją prawie 2-latką, może mogłam coś zrobić aby było inaczej... Z mężem w Sylwestra skusiliśmy się na uprawianie miłości ale jakoś tak później nie było nastroju, ja zdołowana i w ogóle. Na wizycie kontrolnej po poronieniu zpomniałam zapytać kiedy spodziewać się miesiączki i w ogóle kiedy organizm wróci do normy. Czekałam więc na miesiączkę i się nie doczekałam - okazało się, że ten jeden raz sylwestrowy dał nam kolejnego dzidziusia. Tak bez planowania, bez zastanawiania się czy to jednak dobry czas, bez zastanawiania się czy warto ryzykować stres kolejnego poronienia... Ciąża przebiegła bezproblemowo ale do końca był we mnie lęk, że znowu stanie się coś złego - każda wizyta w łazience to było przyspieszone bicie serca i lęk, że zobaczę krew, w nocy koszmary... Nie podnosiłam córki, brałam ją tylko na ręce w pozycji siedzącej ale dałyśmy radę. Dzięki temu stała się też bardziej samodzielna i było mi już łatwiej z dwójką dzieci :) Emilka w marcu skończy 6 lat a Fabianek we wrześniu skończył 3 latka :)
    Podziwiam Waszą siłę i wiarę i życzę wszystkiego co najlepsze :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za Twój komentarz.. potwierdza on tylko moją nadzieję, że pisanie mojego "dalszego ciągu" ma sens. Że bycie mamą po przejściach to niezłe wyzwanie, i jakim trudem może być kolejna ciąża... i jak warto walczyć:) Moje maluchy mają taką samą różnicę wieku:) Emilka i Fabianek bawią się razem? Kiedy zaczęli? Pozdrawiam

      Usuń
    2. Teraz oboje są w wieku przedszkolnym i bawią się ze sobą bardzo często. Z wiekiem zabaw przybywa - na początku była tylko zabawa w kotka/pieska czy też w mamę i dzidziusia... W końcu Fani się zbuntował i zaczęła się zabawa w tatę i córeczkę ;) Teraz wspólnych zabawach jest bardzo dużo: w dom, w przedszkole, w sklep, w kawiarnię ale także klocki, auta, ciastolina ;) Oczywiście są też spory i kłótnie o tą samą zabawkę ale nie jest tego aż tak bardzo dużo... Czasem potrzebna jest rozmowa bo pojawia się zazdrość gdy np. więcej tule akurat chore dziecko ale wyjaśnienie pomaga :) Staram się traktować dzieciaki równo i ich nie porównywać, nie budować niezerowej rywalizacji "że brat/siostra jest lepszy" aby nie budziła się między nimi wrogość - mam nadzieję, że uda mi się dzięki temu utrzymać ich miłość do siebie nawzajem :)
      Z niecierpliwością czekam na dalsze wpisy i ciąg dalszy Waszej historii :) Zapraszam do siebie na Detynkowo ;)

      Usuń