TO CIĄG DALSZY PIERWSZEGO BLOGA - MOJEJ DROGI DO MACIERZYŃSTWA

(O ZAGROŻONEJ CIĄŻY, PORONIENIACH, STRACIE DZIECKA, WCZEŚNIACTWIE, CIERPIENIU I NADZIEI)

CO DALEJ?? CZY MOGĘ LICZYĆ NA JESZCZE JEDEN CUD??

czwartek, 18 czerwca 2015

Majka w łóżeczku


Trochę potrwało zanim znalazłam się na sali oddziału poporodowego. Trafiłam na parter, ze mną w pokoju była pani w zaawansowanej ciąży (trzydziesty któryś tydzień), której dziecko miało wadę nerek i miała wkrótce mieć cesarskie cięcie. Obok niej pani po porodzie z dzieckiem u swego boku.
Tej nocy miałam zasnąć jak kamień, taka byłam wykończona. Nie wyobrażałam sobie nawet, że mogłabym odciągać pokarm, zabrać się za to już. Wcześniejsza noc nieprzespana, potem dzień pełen wrażeń, poród.. no nie było szans. Pozwoliłam sobie odpocząć i postanowiłam zabrać się za odciąganie z samego rana.
Mąż oczywiście był u Majki wieczorem. Przesłał mi jej pierwsze zdjęcie w czerwonym kocyku..



Pobudka była taka ekscytująca.Co to jest za dzień, co za pobudka.. moje dziecko jest już na świecie! Nie mogłam się doczekać pójścia na górę, do Majeczki.
Maja trafiła na oddział, który wcześniej (a o tym w książce) zwykłam nazywać "przedszkolem", czyli oddział patologii noworodka. Już po chwili zostaliśmy rozpoznani, nieśmiałe pytanie "skąd ja panią znam?" padało z ust niejednej pielęgniarki. Przedstawiliśmy się i przypomnieli historię Karolki. Ja oczywiście pamiętałam twarze większości pań. Z ogromną siłą uderzyły wspomnienia. Każdym zmysłem czułam się jak wtedy... te zapachy, dźwięki, obrazy.. te same przedmioty i czynności, te same odczucia. Oddział. Życie oddziału.
Maja była położona w łóżeczku, blisko wyjścia:) Sam ten fakt był dla mnie ogromnie pozytywny, bo ja znałam znaczenie każdej rzeczy. Łóżeczko znaczyło, że wszystko jest w porządku, że pięknie oddycha, je.. i tak dalej. Znaczyło też, że mogę do woli się nią zajmować, nosić, przystawiać.. Że jest moja, choć nie ze mną na sali. Bez murów inkubatora było cudownie.
I taki był ten nasz pierwszy dzień. Byłam u niej jak tylko mogłam, byliśmy razem, tuliłam, przystawiałam i karmiłam też z butelki. Wszystko to między odciąganiami pokarmu, czym zajęłam się z ogromną gorliwością z samego rana. Nastawiona całą swoją mocą na naturalne karmienie, chciałam rozbudzić laktację. Z moją wiedzą na ten temat mogłam bardzo szybko zacząć działać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz