TO CIĄG DALSZY PIERWSZEGO BLOGA - MOJEJ DROGI DO MACIERZYŃSTWA

(O ZAGROŻONEJ CIĄŻY, PORONIENIACH, STRACIE DZIECKA, WCZEŚNIACTWIE, CIERPIENIU I NADZIEI)

CO DALEJ?? CZY MOGĘ LICZYĆ NA JESZCZE JEDEN CUD??

piątek, 13 lutego 2015

siostrzana miłość

  Zadziwiały mnie pierwsze dni nowej rzeczywistości. Dobrze robił mi ruch panujący wokół - dziwne. Aż czasem tęskniłam, żeby sobie poleżeć w samotności ;) Zadziwiła mnie potęga rodziny, ustawiała się kolejka do pomocy, przychodzili, zabawiali Karolkę, podawali posiłki.. wspierali! Cudowności!
Powoli zaczął się tworzyć schemat. Wszystko zamieniało się w rutynę. Tydzień podporządkowany był godzinom pracy mojej teściowej - jak miała na rano, zabierała mi Karolkę na popołudnie, i na odwrót. Przez resztę dnia w dany dzień tygodnia siostry ustawiały sobie u mnie dyżury. Dobrze, że mam ich sporo, bo aż trzy:)  Przychodziły z pomysłami na zabawy, z plastelinami, książeczkami, naklejkami.. Do mnie? z radą, pocieszeniem, z ploteczkami i dobrym humorem. A gdy miałam skrupuły mówiły: no przestań, pozwól nam pomagać, też mieć swój udział w ratowaniu dzidziusia, pozwól rodzinie zjednoczyć siły!
I rzeczywiście, każdy miał swój mały udział w wielkiej akcji. To było pięknie.
Nie muszę chyba pisać, że nie zawsze jest tak cukierkowo, każda z nas ma inny styl życia. Ale możemy na siebie liczyć - i to twierdzenie przesadą nie jest.
Drogie siostry jeszcze raz bardzo Wam dziękuję!!! I dedykuje Wam dzisiaj pewną baaardzo starą piosenkę, wspomnienie dzieciństwa. Tą samą, co na naszym weselu. Proszę bardzo: przyjaciel wie.

Miałyśmy wspaniałe dzieciństwo. Rodzicom nie było łatwo, ale robili wszystko, żebyśmy tego trudu nie musiały odczuwać. Hołd, który należy się rodzicom to w ogóle inny, rozległy temat. Miałyśmy klocki lego, miałyśmy lalki barbie, miałyśmy malutki telewizor - gapiłyśmy się w reklamy jak w obrazek. Miałyśmy codzienne czytanie na dobranoc, wycieczki z tatą w weekendy, codziennie były dwa dania na obiad. Nawet kiedyś miałyśmy psa!!! Co za pomysł: dwa małe pokoje, czwórka dzieci i jeszcze pies? Ale przybłąkał się, kundelek, właściwie to ktoś go wyrzucił z samochodu, no i zlitowaliśmy się. Gdzieś po roku mama znalazła dla niego miejsce na wsi u znajomych. Miałyśmy możliwość rozwijania talentów, grałyśmy na instrumentach, Anka nie lubiła, to chodziła do szkoły sportowej. Miałyśmy fantastyczne wakacje: nigdy w mieście, zawsze z mamą (jest nauczycielem). Miałyśmy cały wielki świat swoich zabaw, wybujałej wyobraźni, z których wiele wspominamy do tej pory, na przykład zabawa w dom pod stołem przykrytym kocem.
A potem miałyśmy czas burzliwej młodości, buntu, różnych, nie zawsze dobrych dróg. Miałyśmy swoje kłótnie ale też rozmowy, które były dla nas - zaryzykuję stwierdzenie - jedną z najważniejszych lekcji o relacjach, dorosłości, o życiu. Moje siostry to moja wrażliwość, moje serce - chyba bardziej pojemne dzięki nim, moja wyobraźnia i talenty. Zawsze powtarzałam, że nie oddałabym tego za nic, za wszystkie te dobra, które mogłabym mieć, będąc jedynaczką.

Dziś patrzę na dwie, małe siostrzyczki. Jedna - starsza, ustawia fotelik z tą drugą - młodszą w nim przed fotelem i sama wdrapuje się na niego, po czym bierze kocyk, rzuca jeden koniec do Małej i czeka aż jej coraz bardziej zręczne łapki go chwycą, wtedy ciągnie go, wyrywa, czym doprowadza siebie i Małą do wybuchu śmiechu.
albo
Starsza wyrywa młodszej zabawki, bo młodsza jeszcze nie umie zawalczyć o swoje. Swoich nie da, nieswoje zabierze :) Jakże słodko czasem (rzadko;)) jest zobaczyć gdy się przełamuje i dzieli.
albo
Jedna-młodsza, bawi się w kąpieli dmuchanymi smokami od cioci Agnieszki, uderza łapkami w wodę a jak już wreszcie złapie zabawkę, wkłada ją do swojej małej paszczy, z której próbują straszyć wyrzynające się jedynki. Druga - starsza nie może już wystać "na brzegu", więc wsadzamy ją do wanienki czym rozpoczynamy erę wspólnych kąpieli. Zabawa jest przednia: starszak psika malucha wodą z gumowego dinozaura, ta się zaciesza. Gdy starszak się odwraca, maluch myje jej plecy plaskając po nich słodko łapkami.
albo
Wszystkie kładziemy się na brzuchy i gramy w grę: ja z Karoliną według reguł, a Maja w "wsadź do buzi co ci się uda złapać" :)

Czasem tak myślę sobie o małej Emilce, jak bardzo była do nich podobna po urodzeniu, jak wyglądałaby teraz z nimi... Kiedyś zapytałam bawiącą się Karolkę jak ma na imię ta lala, na co ona odpowiedziała: siostrzyczka! Acha, to Twoja siostrzyczka, a jak ma na imię? - spytałam, odpowiedziała: Emilka!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz