Ale miałam też myśl kontra: "nie wiem co będzie dalej, nie wiem co jeszcze mnie czeka, boje się, że gdy obudzę się kolejnego dnia coś mnie zaboli, zacznę krwawić.. ale w tej chwili, w tym własnie momencie nic się nie dzieje złego, w tej chwili wszystko jest dobrze, i w tej chwili się ciesze.. z tej właśnie chwili."
I tak walczyły sobie moje myśli ze sobą. Znowu walczyły.
Więc cieszyłam się chwilą teraz, ale rację miała też ta pierwsza myśl, że nadejdzie gorsze...
Czy jednak żałuję, że wtedy się cieszyłam? Czy żałowałam?
Nie. I nie żałuję całej radości jaką dała mi ciąża z Emilką. Wierze, że ta radość to dla niej wielki skarb.Skarb, który wzięła ze sobą do Nieba, coś od mamy...
Och nie - czyli jednak jeszcze nie było dobrego zakończenia :( Czyli musiałaś jeszcze się nacierpieć :(
OdpowiedzUsuńEmilka - śliczne imię. Tak samo ma na imię moja córeczka... Dla Waszej Milki na pewno było ważne, że się cieszyłaś, że kochałaś - jestem pewna, że czuła tą miłość i wiedziała, że jest ważna, wyczekiwana i gdybyście mogli zrobić cokolwiek aby zmienić los to byście to zrobili...
Ehh..historia lubi się powtarzać?
OdpowiedzUsuńJednak dobrze się czyta gdy się wie, że jest happy end inaczej z nerwow bym nie doczekała kolejnego wpisu.
Ola