Przez całą tą akcję mój pobyt w szpitalu wydłużył się o parę dni. Powoli mnie pionizowali, mogłam sobie chodzić już pomalutku. Przechadzałam się po szpitalu troszeczkę, przystanki robiłam w kaplicy. Siadałam na chwilę w miejscu, w którym kiedyś na kolanach błagałam o życie Karolinki. Ta kaplica stała mi się bardzo bliska. Dziękowałam ile mogłam. Wielki obraz z Matką Bożą, która pochyla się nad Maleńkim do karmienia piersią był moim schronieniem.. mój kochany obraz.
Kiedyś po mszy Ojciec zaproponował nabożeństwo do św Rity. Okazało się, że w kaplicy są jej relikwie. Dziwne, że nie wiedziałam o tym wcześniej, nie zauważyłam jej obrazu na ścianie kaplicy. Bardzo się ucieszyłam i jej, która oręduje w "sprawach beznadziejnych" powierzałam swoje lęki i koszmary.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz