TO CIĄG DALSZY PIERWSZEGO BLOGA - MOJEJ DROGI DO MACIERZYŃSTWA

(O ZAGROŻONEJ CIĄŻY, PORONIENIACH, STRACIE DZIECKA, WCZEŚNIACTWIE, CIERPIENIU I NADZIEI)

CO DALEJ?? CZY MOGĘ LICZYĆ NA JESZCZE JEDEN CUD??

środa, 28 stycznia 2015

załamanie

 Nadszedł ten dzień, kiedy poczułam się gorzej. Wykonywałam jakieś rutynowe czynności, chodziłam po domu i zbierałam rzeczy, układałam w szafie ubrania. Pamiętam, że zaczął mnie boleć brzuch, pobolewać. Uczucie to stawało się coraz bardziej dziwne. Zadzwoniłam do lekarza, kazał się położyć i przyjść do niego na następny dzień. To był 19 tydzień. Mąż wziął wolny dzień, Karolkę zostawiliśmy u babci, a my pojechaliśmy do lekarza. Miałam ogromną nadzieję, że mimo wszystko zaraz usłyszę ten luz, a nawet beztroskę w jego głosie, którą tak lubiłam, a tymczasem usłyszałam niepokój, obawę, stres nawet. Chyba nie przypuszczał, że z tym super szwem moja szyjka wciąż nie będzie współpracowała. Okazało się, że bardzo się obniżyła, że trzyma się już prawie tylko na samym szwie i.. mocne słowa: gdyby nie szew już byłoby po wszystkim. Powiedział to już po badaniu, w obecności M. Powiedział, że teraz już mam tylko leżeć i leżeć, jedynie do toalety wolno mi pójść, napominał nas konkretnie. On się poważnie wystraszył i o przyszłości mówił niepewnie.
  Rozsypałam się znowu. Miałam do siebie żal, wielki żal, że pozwoliłam sobie na więcej, że pomimo pozwolenia od lekarza na chodzenie, nie narzuciłam sobie większej dyscypliny - przecież ja najlepiej siebie znałam, swoje ciało. Tak bardzo chciałam wierzyć w to nowe, lepsze, że - jak wtedy myślałam - zapomniałam się, straciłam czujność. Ja wiedziałam, przypuszczałam, że czeka mnie leżenie. Przypuszczałam, że szyjka zacznie się obniżać tak jak w poprzednich ciążach w okolicy 21 tygodnia, miałam nadzieję, że dzięki temu szwowi dużo później. A tu 19 tydzień? Tak wcześnie? Tak jeszcze daleko? Tak długo jeszcze szew będzie musiał mocno trzymać... czy wytrzyma?? Do tego zaroiło się w głowie od pytajników: moja Karolka z leżącą mamą, jak my damy radę?
Podjechaliśmy po Małą, M. po nią poszedł a ja zostałam sama w samochodzie całkiem złamana, zapłakana. Patrzyłam na mój brzuch, który ukrywał w sobie maleńkie dziecię.. Moje maleństwo, czy uda mi się cię ochronić? I wtedy po raz pierwszy poczułam jego kopnięcie...  Jakby chciało mnie pocieszyć. Uśmiechnęłam się mimo wszystko.

5 komentarzy:

  1. Właśnie czytam Twoją książkę. jestem na setnej stronie. mam podobne przeżycia. I mam Kacperka 8 latka. Życzę powodzenia ;) Kasia ten sam rocznik.

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie czytam Twoja książkę, Jestem na setnej stronie. Mam podobne przeżycia co Ty, i mam Kacperka 8 latka. Życzę powodzenia ; ) . Kasia, ten sam rocznik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja również życzę!! I dziękuję, że napisałaś

      Usuń
  3. Dobrze ze jesteś...właśnie dziś miałam myśli "a może jestem zupełnie normalna, a może mój organizm się przestawil". Przeczytałam Twój wpis i oprzytomnialam, że ciągle musze pamiętać i być czujna. Dziękuję ze dzielisz się swoimi przeżyciami.

    Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że się przydają. Tylko.. co najtrudniejsze, trzeba też wyważyć, żeby nie przesadzić w drugą stronę. Pozdrawiam ciepło

      Usuń