TO CIĄG DALSZY PIERWSZEGO BLOGA - MOJEJ DROGI DO MACIERZYŃSTWA

(O ZAGROŻONEJ CIĄŻY, PORONIENIACH, STRACIE DZIECKA, WCZEŚNIACTWIE, CIERPIENIU I NADZIEI)

CO DALEJ?? CZY MOGĘ LICZYĆ NA JESZCZE JEDEN CUD??

poniedziałek, 26 stycznia 2015

tata rycerz

...od taty też oczywiście. Wielki skarb jaki Emilka zabrała do Nieba, skarb od taty - to jego ojcowskie serce, jej oddane. Nie tylko Emilka oczywiście, każde z naszych dzieci, zabrało ze sobą miłość taty, wielką miłość taty, ale to dopiero Emilka uczyniła z niego ojca, takiego w pełnym kształcie. Dla mężczyzn życie łonowe naszych dzieci jest chyba bardziej abstrakcyjne niż dla nas. Dopiero gdy rodzi się to nowe życie, które przecież ma już około 8 miesięcy (w przypadku Emilki niestety dużo mniej) ojcostwo zakwita.
Tata w naszej piątej ciąży znowu przywdział zbroję. W jednej chwili ze zwykłego faceta przeobraził się w bohatera. Znowu wziął na swoje barki bardzo wiele, a to obciążenie chyba do tej pory jeszcze gdzieś odbija się echem.. Każdy mój telefon odbierał bardzo szybko. Przyznał kiedyś, że serce mocniej mu biło, jak widział, że dzwonię. Odebrał parę takich, które sprawiły, że szybciej wracał z pracy, które od niego wymagały pełnej mobilizacji, mimo nerwów, swoich niedyspozycji - zawsze pełnej mobilizacji. Mimo swoich słabości, leków, wątpliwości - zawsze z pocieszeniem, stawianiem mnie do pionu - do usług. No i Karolka - był cały dla niej. Oczywiście wyręczał mnie ze wszystkich czynności, których ja nie mogłam robić, choćby kąpieli, przez co mieli wiele swoich rytuałów, takich chwil "tata z córką".
Różnie między nami bywa, przychodzą i odchodzą kryzysy, ale muszę oddać hołd mojemu mężowi -  bohaterowi i ojcowi - bohaterowi tu i teraz i pewnie jeszcze nie raz. Zostawiam tu dla Ciebie moje "dziękuje".. kochanie.

2 komentarze:

  1. Mężczyźni zazwyczaj mniej mówią o tym co czują. Pamiętam jak złościłam się na swojego męża, że przy 3 ciąży podchodzi tak lekko do tego co się dzieje, ze mówi iż będzie dobrze tak jakby nie bał się, ze będzie powtórka sprzed kilku tygodni i poronienia. Za którymś razem nie wytrzymał i powiedział mi wprost, że się boi tak samo jak ja ale nie mówi tego głośno aby mnie nie stresować. Woli abyśmy nastrajali się pozytywnie bo negatywnym myśleniem i martwieniem się na zapas nie zdziałamy nic dobrego a możemy jedynie zaszkodzić. Dopiero wtedy zrozumiałam co czuje... Dotarło do mnie, ze byłam samolubna skupiając się na sobie i tym co czuję ja a zapomniałam o tym co może czuć on - no bo skoro on nie mówi nic głośno to znaczy że nie cierpi... Głupie to było - wiem... Dopiero wtedy dotarło do mnie, ze w pierwszej ciąży też nie mówił głośno o swoich obawach a jedynie podtrzymywał mnie na duchu gdy leżałam w szpitalu. Wszystko trzymał w sobie i było mu chyba jeszcze trudniej niż mi bo nie miał komu się wygadać, nie miał kto go pocieszyć - musiał być twardy dla mnie abym móc być moim oparciem.
    Brawo dla Dzielnego Taty Waszych dzieciaczków - i tych będących z Wami jak i tych czekających na Was w niebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się ciąglę na tym łapię, że myślę tylko o swoich uczuciach... temat rzeka. Może jeszcze kiedyś jakiś post z tego powstanie. zobaczymy

      Usuń