TO CIĄG DALSZY PIERWSZEGO BLOGA - MOJEJ DROGI DO MACIERZYŃSTWA

(O ZAGROŻONEJ CIĄŻY, PORONIENIACH, STRACIE DZIECKA, WCZEŚNIACTWIE, CIERPIENIU I NADZIEI)

CO DALEJ?? CZY MOGĘ LICZYĆ NA JESZCZE JEDEN CUD??

wtorek, 4 listopada 2014

ty zrób krok, ja ci pobłogosławie

Zeszła środa, tj. 29 październik.
Wstaję o 5:30, Maja razem ze mną a miałam nadzieję, że pośpi jeszcze pół godziny, żebym mogła wszystko idealnie poukładać przed wyjazdem. Maja - moje drugie.. e przepraszam, moje piąte dziecko (a może nawet siódme, biorąc pod uwagę, że dwa pierwsze poronienia były jakoś tam związane z podejrzeniem ciąż bliźniaczych) -jak się pewnie domyślacie Happy End mojego "ciągu dalszego" -  miała kontrolę pediatryczną w klinice.*
Wszystkie okoliczności kusiły mnie, żebym została: mgła, zimno, katar Mai i mój strach, że będzie płakać w samochodzie (nielubi jeździć), makabryczna godzina i makabryczne korki w mieście i jeszcze mój mąż, który poddał mi taki pomysł, czym mnie mocno "zbił z tropu". I prawie się poddałam... ale nie, spróbuje, pojadę ( to w ramach ćwiczenia swojej odwagi). Krótkie wezwanie kogo trzeba : Pod Twoją obronę...
I pojechałyśmy.
Jakimś cudem Maja zasnęła, pokwękała tylko trochę. Korki straszne już przy wjeździe do miasta. Maja się obudziła w samym ich środku, no może już trochę za połową. O rany.. Myślałam: po co ja się upierałam, jak ja się wygrzebie z tych korków, co zrobię jak Maja zacznie płakać (płakać?? wyć!!!).
Jakimś cudem Maja nie płakała.. Pokwękała tylko trochę aż wreszcie wyjechałyśmy poza najgorszy korek. Potem - jakimś cudem - parę sprzyjających zielonych świateł i od razu wchodzimy do gabinetu:)Byłam w szoku.

I chyba o to chodzi, żeby zrobić ten krok do przodu. Pan Bóg tylko na to czeka - resztę "zadziała" jeśli będzie chciał. Tytuł tego posta to ostatnio moje motto. Wszystkie przedsięwzięcia, które odkładam w czasie z lenistwa lub lęku chcę po kolei porozpoczynać tymi "pierwszymi krokami" a potem pozwolić się prowadzić. I tak właśnie było z naszą decyzją o kolejnej próbie zajścia w kolejną ciążę. Dlatego nie było tak boleśnie, przerażająco i smutno. Było zwyczajnie.

*Happy End "ujawniam", bo i tak nie dałoby się go ukryć przed Wami. I jeszcze zagadka: po czym poznać, że na zdjęciu, które umieściłam przy poście "dwa latka" jest z nami Maja :)

2 komentarze:

  1. Czyżby po chuście wystającej zza kurtki? A raczej jej wiązaniu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadza się:) po tym ogonku. Maja sobie smacznie spała w chuście i chyba polubiła wycieczki:) Teraz czekamy na wiosnę i krokusy:)

      Usuń