TO CIĄG DALSZY PIERWSZEGO BLOGA - MOJEJ DROGI DO MACIERZYŃSTWA

(O ZAGROŻONEJ CIĄŻY, PORONIENIACH, STRACIE DZIECKA, WCZEŚNIACTWIE, CIERPIENIU I NADZIEI)

CO DALEJ?? CZY MOGĘ LICZYĆ NA JESZCZE JEDEN CUD??

wtorek, 18 listopada 2014

pierwszy dzień dalszej części naszego życia

Potem razem gapiliśmy się w sufit. Nie było eksplozji radości, było zdumienie, zawieszenie i strach, że nie jestem jeszcze wystarczająco przygotowana, że brałam leki, że jeszcze tyle miałam w planach do zrobienia.
Jedliśmy śniadanie w milczeniu, pogrążeni w myślach. Karolka tańcowała między nami jakby nigdy nic. M w końcu przerwał ciszę:
- Niesamowite jak wszystko się nagle zmieniło - ale inny dzień.
- Tak..

Była sobota. Pojechaliśmy do miasta, bo chciałam od razu zrobić posiew. To było badanie,które odłożyłam na potem a teraz tak bardzo bałam się infekcji.
Potem pojechaliśmy do teściów. Siedziałam pogrążona w myślach, a teść pytał czemu się nie cieszę.
Czy się cieszyłam?? Sama nie wiem jak określić to uczucie. Znowu ogarnęła mnie niesamowitość tego co się wydarzyło. Musiałam CUDEM mieć owulację po miesiącu. Tyle myśli kotłowało mi się w głowie.
Wzięłam do ręki jakąś gazetę codzienną, leżała na stole. Pierwszy nagłówek jaki przeczytałam:
>>Przeżyta tragedia nie chroni cię przed następnymi.<< (tak mniej więcej to brzmiało). Oblał mnie zimny pot.
I wiecie, wtedy pierwszy raz udało mi się urwać złe myśli, bo odłożyłam pędem tą gazetę i pomyślałam:  a ja napiszę kiedyś artykuł o tym, że przeżyty cud nie wyklucza kolejnego! Narodziła się nadzieja.

1 komentarz: