TO CIĄG DALSZY PIERWSZEGO BLOGA - MOJEJ DROGI DO MACIERZYŃSTWA

(O ZAGROŻONEJ CIĄŻY, PORONIENIACH, STRACIE DZIECKA, WCZEŚNIACTWIE, CIERPIENIU I NADZIEI)

CO DALEJ?? CZY MOGĘ LICZYĆ NA JESZCZE JEDEN CUD??

czwartek, 3 września 2015

kryzysy

Wakacje się skończyły (choć jeszcze jeden post inspirowany wakacjami nad morzem z pewnością powstanie, bo chodzi mi po głowie), więc i ja wracam do opowiadania swojej historii. Pewnie niedługo już czas podsumowywać:)

 Cudownie było móc ją karmić już tylko piersią (po ok 1,5 miesięczym odciąganiu i dokarmianiu śpiocha). Nie mogłam patrzeć na laktator, na te wszystkie jego części.. brrr do tej pory mnie odrzuca.Ale gdy Majka zaczęła sama zjadać zaczął się hardcore numer dwa, który trwał od 2 do 4.. a właściwie 6 miesiąca.. Tenże czas nazwałabym w skrócie :kryzys laktacyjny na zmianę z marudzeniem nie wiem o co. Gdy był kryzys, to był kryzys. Wiedziałam, że płacze dlatego, że brakuje jej pokarmu. Dokarmiałam co chwilę i znowu za mało. Kryzys w swoim założeniu trwał około 3 dni (w porywach do tygodnia). Niestety jak tylko miałam więcej pokarmu a potem coś zaburzyło jego wystarczającą ilość (tzn gdy nie wyjadała wszystkiego z piersi), np katar, to potem znowu zaczynał się kryzys. Majce nie ssało się łatwo. Ciągle coś jej nie pasowało. Albo za szybko, albo za wolno, dławiła się, płakała.. no ciężko było. A przede wszystkim wieczorami.. no to już był sam płacz. Ja byłam bardzo nastawiona na pełne karmienie. Bardzo tego chciałam i unikałam myśli o ewentualnym dokarmianiu jak ognia.. na początku. Poza wszystkim ważyłam ją, pytałam pediatrów na wizytach i konsultantek laktacyjnych. Wszyscy zgodnie mówili, że ona bardzo ładnie przybiera na wadze i nie ma podstaw do dokarmiania. Jak to nie ma? A jej cowieczorny płacz? Więc gdy już byłam zdecydowana i z bezsilności pewnego wieczoru przygotowałam jej butlę z mlekiem modyfikowanym.. ona powiedziała "NIE!" Odrzuciła butelkę kompletnie. Na nic moje próby. Po prostu nie ssała a jak próbowałam zbyt wiele razy ona znowu zaczynała płakać i ciężko było ją uspokoić. To był dla mnie bardzo stresujący czas.. Nie radziłam sobie.. Taka była prawda, mimo, że w życiu bym nie przypuszczała.. W końcu już raz całą tą drogę niemowlęctwa przeszłam ( i to w wydaniu extreme, bo z wcześniakiem). Majka wciąż otwierała mi oczy, sprowadzała do parteru, jakby chciała mnie nauczyć, że ona nie jest Karoliną, i instrukcja jej obsługi to zupełnie inna bajka. Gdy to wreszcie do mnie dotarło postanowiłam zacząć wszystko od nowa.. nauczyć się Mai...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz