TO CIĄG DALSZY PIERWSZEGO BLOGA - MOJEJ DROGI DO MACIERZYŃSTWA

(O ZAGROŻONEJ CIĄŻY, PORONIENIACH, STRACIE DZIECKA, WCZEŚNIACTWIE, CIERPIENIU I NADZIEI)

CO DALEJ?? CZY MOGĘ LICZYĆ NA JESZCZE JEDEN CUD??

czwartek, 25 lutego 2016

uratować życie

Dopóki jest choć iskierka nadziei trzeba walczyć do końca! Rodzice tego małego chłopca właśnie to robią. Porywają się na czyny zupełnie kosmiczne: uzbierać tak wielką sumę pieniędzy, pojechać w tak daleką podróż przy trudnym do przewidzenia powodzeniu operacji. Ale jest nadzieja!! Ich wielką siłą jest to, że się nie poddają i ...zastanówmy się sami.. tak samo walczylibyśmy o nasze dzieci, o każdy dzień ich życia. Pokażmy, że w takich sytuacjach nie liczą się pieniądze, nie mogą się liczyć!
W imieniu rodziców Emilka bardzo proszę o wsparcie akcji zbiórki pieniędzy na jego wyjazd i leczenie w Stanach.

http://www.siepomaga.pl/emil


niedziela, 21 lutego 2016

relacja czy atrakcja

Witam. Dawno mnie tu  nie było. Może już wkrótce znowu aktywniej będę blogować.. zobaczymy.
Dziś dla Was moja refleksja po wycieczce do Wrocławia - w zeszły weekend byliśmy tam odwiedzić moją siostrę i jej rodzinę.  Widzieliśmy przez te dwa dni najważniejsze "must-see", przynajmniej jak na pierwszy raz: Panoramę Racławicką (Karola była zachwycona!), centrum i krasnale (których szukanie mimo zimna było świetną zabawą), Afrykarium i zoo(tutaj obie oszalały.. jakbyście widzieli małą Majkę przyklejona do szyby, za którą pływało tyle kolorowych różności- piszczała z zachwytu). Do tego spacer nad Odrą, place zabaw i jazda tramwajem!!! (to nawet dla mnie była nie lada atrakcja, nie mogłam sobie przypomnieć kiedy ostatnio jechałam tramwajem, a przede wszystkim poczułam się tak jak wtedy, jak jeździłam do szkoły, na uczelnie.. fajnie-sentymentalnie). W niedziele wieczorem pożegnaliśmy rodzinę i zapakowaliśmy dzieciaki do auta "na spanie". Karolka przepełniona tymi wszystkimi atrakcjami postanawia, że musi napisać list do cioci i wujka. Ja podchwytuje temat i zachwycam się pomysłem i od razu (niepotrzebnie) sugeruję, że może narysować dla nich krokodyla, którego ostatnio uczyła się rysować na warsztatach a przecież widziała go dzisiaj w zoo, albo może krasnalka jakiegoś, coś związanego z Wrocławiem? Na co ona:
-nie, namaluje księżniczkę Elze :)) (nie próbuj protestować, z Krainą Lodu nie wygrasz ;))
ale po chwili, już w samochodzie zmienia zdanie:
- namaluję chłopaka dla wujka, bo on przecież jest chłopakiem to się ucieszy.
A obrazek dla wujka podpiszę Karol a dla cioci Karolina. Lubię wujka, mówił do mnie "ciocia Karolinka":)

Jedziemy, a ja myślę sobie: kurcze.. człowiek tak się stara, wymyśla te wszystkie atrakcje, żeby czas zapełnić jak najciaśniej, a ona w ogóle się tym nie zachwyca, przynajmniej nie w pierwszej kolejności.
I to jest cudowne.. bo dla dzieci ważniejsza jest relacja niż atrakcja - takie małe, proste odkrycie. Rodzicu, pamiętaj.